Mowa pingwinów

Kiedy słyszymy słowo „pingwin”, przed oczami od razu stają nam niezgrabne na lądzie, ale zwinne i szybkie w wodzie, czarnobiałe ptaki zamieszkujące lodowe pustkowia Antarktydy. Niektórzy może pomyślą o animacjach studia DreamWorks, innym może przyjdzie do głowy system operacyjny Linux. Tymczasem rejony antarktyczne zamieszkuje tylko osiem z dwudziestu gatunków pingwinów. Reszta żyje rozrzucona po prawie całej półkuli południowej, z wyjątkiem pingwina równikowego zamieszkującego położone na północ od równika wyspy Galapagos.

Nie do końca wiadomo, skąd pochodzi słowo „pingwin”. Przez wieki używano go na określenie alki olbrzymiej, wymarłego nielotnego ptaka, który zamieszkiwał odizolowane wysepki na północnym Atlantyku. Fizyczne podobieństwo obecnych pingwinów do alek (nielotność, czarno-białe upierzenie, życie w pobliżu morza) mogło sprawić, że pierwsi europejscy marynarze docierający na półkulę południową zaczęli używać tego słowa na przedstawicieli rodziny Spheniscidae. Możliwe, że słowo ma swoje korzenie w języku walijskim, gdzie „pen” oznacza głowę, a „gwyn” biały. Jeszcze inna możliwość to pochodzenie od łacińskiego „pinguis”, co tłumaczy się jako tłuszcz lub olej. Tymczasem nazwa naukowa pingwinów – Spheniscidae – bierze się z greckiego słowa „sphēniskos”, co oznacza mały klin; prawdopodobnie jest to nawiązanie do kształtu pingwinich skrzydeł.

Jak widać ludzkie języki znalazły mnóstwo nazw dla tych ptaków, ale okazuje się, że nie tylko nasze sposoby komunikacji wykazują się złożonością. Biolodzy od lat badają metody porozumiewania się zwierząt, co być może kiedyś doprowadzi do zrozumienia ich języków. Są w tej grupie biolodzy z Uniwersytetu Turyńskiego, którzy wzięli na warsztat dźwięki wydawane przez zamieszkujące południową Afrykę pingwiny przylądkowe. W języku angielskim ptaki te nazywane są między innymi „jackass penguin”, a to ze względu na przypominające ryczenie osła wołania.

Po wieloletnich badaniach okazało się, że pingwiny przylądkowe mogą zasługiwać na miano „osłów” ze względu na głośność swoich wokaliz, ale na pewno nie będą „osłami” pod kątem inteligencji. Naukowcy przeanalizowali nagrania pingwinich głosów i doszli do wniosku, że ich „wypowiedzi” są równie skomplikowane, co wypowiedzi ludzi. Co prawda, nie można w wypadku pingwinów mówić o słowach, ale wydawane przez nie krzyki, gwizdy i świsty nie są losowe, a spełniają dwa lingwistyczne prawa: prawo Zipfa, które mówi, że najczęściej wydawane przez ludzi i zwierzęta dźwięki są krótkie oraz prawo Menzeratha, które mówi, że im dłuższe jest słowo, tym krótsze będą składające się na nie sylaby. Dodatkowo dźwięki wydawane przez ptaki różniły się w zależności od sytuacji: dźwięki kontaktowe były krótkie i zwięzłe, podczas gdy nawoływanie godowe cechowały się długością i zróżnicowaniem.

Pingwiny używają swoich wokaliz w tym samym celu, co my – do komunikacji. Głośne i tętniące życiem przybrzeżne kolonie pingwinów aż tętnią od informacji odnośnie jedzenia, zagrożeń, anonsów miłosnych, a być może nawet plotek. Jednakże, jak dowiedli naukowcy z Uniwersytetu Nelsona Mandeli, pingwiny rozgadane są nie tylko na lądzie. Zaopatrzyli oni dwadzieścia ptaków z trzech gatunków (królewski, złotoczuby i białobrewy) w niewielkie kamery, po czym pozwolili im swobodnie pływać. Sprzęt zarejestrował ponad dwieście różnego rodzaju dźwięków wydawanych przez ptaki pod wodą; znakomita większość z nich była krótsza i mniej skomplikowana od dźwięków lądowych, ale wciąż woda nie była żadną przeszkodą dla tych rozgadanych ptaków.

Jak widać, z postępem nauki okazuje się, że mamy ze zwierzętami więcej wspólnego niż się nam wydaje, nawet z tak od nas odległymi jak pingwiny. Kto wie, może kiedyś znajdziemy sposób na zrozumienie, co pingwiny mówią o nas i o naszych działaniach? Nie wiadomo, wiadomo jednak, że na razie wolą skupić się na informowaniu się nawzajem, gdzie znaleźć dobrą rybę.