Wodne legendy wrocławskie i dolnośląskie

Woda zawsze stanowiła ważny aspekt nie tylko w życiu codziennym ludzi, ale również w kulturze. Istnieje wiele legend, w których obecność tej życiodajnej substancji jest kluczowym elementem. Takie podania spotkać możemy na całym świecie, nie dziwi więc, że również na Dolnym Śląsku znane są legendy, w których występuje woda.

Jedną z bardziej znanych wrocławskich legend jest ta opowiadająca o smoku Strachocie. Jego imię nawiązuje oczywiście do strachu, jaki powodował wśród ludzi. Smok porywał mieszkańców okolicznych miejscowości, nikt nie był w stanie go pokonać i przerwać jego działań. Pewnego dna jednak w okolicy pojawił się młodzieniec o imieniu Konrad. Postanowił pokonać smoka, wszedł więc do lasu, który Strachota zamieszkiwał. Szedł długo, aż w końcu dotarł do bijącego w lesie źródełka. Zmęczony i spragniony, pił ze źródełka, które okazało się magiczne – dało Konradowi nadludzką siłę, dzięki której pokonał Strachotę. Magiczne źródło zaginęło, ale nazwa lasu nadal nawiązuje do tej legendy – Las Strachociński.

We Wrocławiu znane są również dwie legendy związane z tak zwanym Mysim Stawem. Pierwsza wersja opowiada o okrutnym biskupie. Miał on odmówić pomocy mieszkańcom Wrocławia, gdy w mieście panował głód. Nakazał biednym mieszkańcom jeść myszy i szczury, których w mieście było pod dostatkiem. Wówczas ze stawu nieopodal miały wyłonić się całe stada myszy, które pożarły okrutnego biskupa. Według drugiej wersji pewien bogaty kupiec wrocławski próbował utopić w stawie ukochanego swojej córki, chcąc ją wydać za kogoś innego. Nie zdołał jednak wykonać wyroku, gdyż ze stawu wyłoniły się myszy, które zagryzły zarówno kupca, jak i jego świtę.

Jedna z ciekawych i niepokojących legend dotyczy tak zwanego Szmaragdowego Jeziorka Księżnej Daisy, które znajduje się między Wałbrzychem a Świdnicą.

Podobno księżna Daisy von Pless bardzo lubiła przesiadywać nad tym jeziorem. Pewnego dnia do wody wpadł jej szmaragdowy naszyjnik. Wysłano nurka, by go wyłowił, jednak gdy tylko dotknął naszyjnika, woda w jeziorku zrobiła się szmaragdowozielona. Nurek nigdy nie powrócił, a nad jeziorkiem wybudowano basztę dla strażników. Mieli oni dopilnować, by nikt nigdy więcej nie pływał w jeziorze. Nawet obecnie niektórzy zwiedzający twierdzą, że w okolicy jeziorka panuje dziwna atmosfera.

Między Jelenią Górą a Siedlęcinem, na północnym zboczu Góry Kapliczna, znajduje się Cudowne Źródełko. Woda w źródełku jest podobno zaczarowana i potrafi rozpoznać kłamstwo lub niegodziwego człowieka. Cudowne Źródełko miało, według podań, udowodnić winę rycerzowi z Siedlęcina, który zabił swoje trzy żony. Tłumaczył, iż zdradzały go, więc je ukarał. Woda miała jednak wskazywać na osobę, która popełniła zdradę małżeńską. Podczas rozprawy ujawniły się duchy żon, które jedna po drugiej napiły się wody. Kiedy nic się nie stało, rycerz sam napił się wody, która wykazała, że to on dopuszczał się zdrady. Nie wiadomo, czy historia jest prawdziwa, faktem jest natomiast, że mieszkańcy Jeleniej Góry wciąż pobierają wodę ze źródełka.

Kolejną legendą jest ta o świdnickim gryfie.

W mieście znajdowała się studnia, z której mieszkańcy czerpali wodę. Pewnego dnia jednak zaczęły się dziać niepokojące rzeczy – kto poszedł po wodę do studni, ten już nie wracał. Okazało się, że w studni zamieszkał gryf, który porywał ludzi. Przez wiele lat nikt nie potrafił poradzić sobie z potworem. Pewnego dnia jednak książę wysłał skazańca, obiecując mu uwolnienie w zamian za zabicie gryfa. Skazaniec, ubrany w błyszczącą zbroję i z mieczem w dłoni, wyruszył do studni. Gdy gryf zobaczył swoje odbicie w zbroi, znieruchomiał, a skazaniec szybko odciął mu głowę mieczem, ratując miasto.

Motyw wody pojawia się w legendach w różnej roli: czasem jedynie jako tło, ale często woda jest istotna dla całej historii. Woda tradycyjnie uznawana jest za element magiczny, oczyszczający, dający siłę lub zdradzający prawdę. I nic w tym dziwnego – w końcu bez wody nie byłoby życia, a ludzie tworzący legendy doskonale zdawali sobie z tego sprawę.